Marta Reich "Sztuki i sztuczki"


Muszę przyznać, że trzymając w dłoni książkę Marty Reich „Sztuki i sztuczki”, byłam pod ogromnym wrażeniem jej objętości. Czekał mnie długi maraton i bardzo nie mogłam się go doczekać. Cała oprawa graficzna książki wprowadzała mnie w głęboką zadumę na temat treści. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki, ale jakże burzliwe i emocjonalne. Nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam ani, że książka była czymś, co w stu procentach do mnie trafia. Obawiałam się, że przez tyle stron nie da się ciągle trzymać w napięciu czytelnika, choć Marta Reich robi to niemal doskonale. Słyszałam o tym, że poprzednia książka była równie imponujących rozmiarów-cóż widocznie może właśnie to stanie się znakiem rozpoznawalnym autorki?


W książce główna bohaterka Izabela jest taką postacią dosyć szablonową. Życie, które prowadzi, jest idealne, ma dobrą pracę, sławę czy pieniądze. Nie brak jej też seksownej figury i urody, o której marzy nie jedna z nas. Wokół niej krąży wiele męskich duszy pragnących nią zawładnąć. Część z nich dla pieniędzy, inni dla ciała, a cała reszta dla wszystkiego po odrobinę. Taką wisienką na torcie sukcesu ma być rola, której pozazdrościć może jej nie jedna wyżej uznawana aktorka. Izabela ma zagrać rolę Ofelii w spektaklu Hamleta. Jednak prawdziwe przedstawienie dopiero się rozegra.

Izabela coraz częściej dostaje niepokojące wiadomości, a na domiar złego wciąż ktoś próbuje doprowadzić do jej śmierci, ale czy skutecznie? Niestety aktorka ginie w bardzo wręcz prostych okolicznościach. Morderca w końcu osiąga swój zamierzony cel, co wprowadza otoczenie Izabeli w ogromny szok. Wiele osób myślało, że chce ona po prostu wypromować swoją osobę. Sprawą zaczęła interesować się dziennikarka Pola, której nie daje spokoju strzelanina. Postanawia zaangażować się głębiej w tę sprawę, zwłaszcza że ginąć zaczynają inni ludzie.

Muszę przyznać, że Marta Reich zwinnie operuje fabułą i doskonale wplatała do historii swoich bohaterów i nowe wątki. Bałam się, że zwyczajnie się zgubię w gąszczu ludzi i nieprzewidzianych zdarzeń. Jednak nie i to miłe zaskoczenie. Wiecie, co jest najgorsze? To, że absolutnie nie mam się do czego przyczepić! Na początku wspomniałam, że nie do końca to jest, to czego chciałam. Napisałam to, ponieważ sprawy morderstw, krew i ogólne intrygi to nie moja bajka. Rzadko sięgam po kryminały, choć trafiam na naprawdę dobre i wartościowe.

„Sztuki i sztuczki” to świetny kryminał pełen zwrotów akcji. Obalam wszelakie stereotypy na temat zbyt wielkiej objętości, bo jeśli autor ma pomysł i dobry styl to nic nie stanowi przeszkodę. Polecam.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Oficynka. 


Patrycja Łazowska 





    



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz