Dzisiaj opowiem wam o książce, którą myślę, że nie jedną osobę zaskoczę. Zawyczaj nie sięgam po mroczne klimaty gdzie anioły mieszają się z wampirami. Jedyną serię, którą przeczytałam o tych nadzwyczajnych ludziach to saga "Zmierzch", która była swoistym smaczkiem. Natomiast tu ponownie pojawia się ten wątek, który w ostatnich czasach był bardzo popularny. Każdy z autorów piszących o aniołach i wampirach pragnie przedstawić je z nowej, świeżej strony - nie każdemu jednak się to udaję. Jak było tym razem? Przede wszystkim myślę, że warto dać sobie szansę zapoznania się z tekstem, wejść w klimat wprowadzony przez autorkę i wyrobić sobie na temat książki własne zdanie. Jakie jest moje? 


"Przepustka do raju" - tytuł jakże interesujący, intrygujący i skłaniający do refleksji, bo czym jest bowiem owa przepustka do raju? Jakie czyny pozwolą nam takową otrzymać? Czy na pewno dzięki niej dostaniemy się do raju? Pytań nasuwa się wiele, jednak zrozumienie przychodzi samo wówczas gdy zagłębimy się w samą lekturę.

Jednak niech tytuł nie będzie dla was omyłką. Cała gra jest warta świeczki, a książka opowiada o wielu kwestiach związanych ze Szwecją. Nigdy nie byłam w tym kraju, nigdy też nie czytałam o nim, nie interesowała się nim. Ciekawie było poznać historię, przecierać oczy ze zdumienia z wymiaru sprawiedliwości i zamykać oczy z niedowierzania, na niektóre aspekty. Różnice kultur, tolerancji, jeżyka, klimatu wszystko było inne, odmienne od naszej Polski i to sprawiło, że chętnie przeczytałam całą książkę.

Rozczulający moment w książce to ten, gdzie autor nawiązuje do nas jako kraju, ale również poszczególnych osób, czy sytuacji. Myślę, że więzi między państwami to coś, co spaja narody, pomaga w wymienianiu i poznawaniu nowych kultur, ale także nawiązywania znajomości, bliższych relacji i wymienianiem się doświadczeń. Polecam książkę z całego serca.
O Anecie Jadowskiej słyszałam wiele pozytywnych opinii. Chwalona za lekkie pióro i niebanalną kreację bohaterów przyciąga grono wiernych czytelników. Sama nigdy jednak nie miałam okazji zapoznania się z książkami jakie wydała. Kiedy dostałam propozycję przeczytania "Diabelskiego młyna" od razu się zgodziłam po pierwsze zachwyciła mnie moc łączących się kolorów na okładce, a dwa chciałam poczuć emocje, którzy czują inni po odłożeniu książek wydanych przez tę autorkę. Czy fabuła tej trylogii zaspokoiła mój czytelniczy głód, który odczuwałam? 

Nikita wraz z Robinem wyruszają w podróż do Archiwum Zakonu Cieni, gdzie Robin ma się dowiedzieć o historii jego przeszłości. Jednak droga okazuje się być kręta a niespodzianki czyhające na nich nie zawsze dobre i bezpieczne. Czy dwoje tych młodych ludzi dotrze do celu wykonując po drodze wymierzone im zadania, które pomóc mają w odkryciu prawdy? Jakie odpowiedzi otrzyma Robin?

Podszedłem bliżej. Uklęknąłem na jedno kolano i czekałem.
Wyłonił się zza pnia drzewa. Cudaczek. Nie pamiętam, bym widział kiedykolwiek coś tak pociesznego.
Stwór był rozmiarów dużego szczeniaka, labradora, czy wilczarza. Miał krępe, pokryte złotawą łuską ciało, długie masywne łapy - znak, że jeszcze sporo urośnie - i wężowy ogon, którym uderzał nerwowo o ziemię. Pyszczek z wielkimi uszami przywodził na myśl nietoperza - podobnie jak błoniaste skrzydła. Wielkie szczenięce ślepka, które patrzyły na mnie smutno. Wypełniłyby się łzami, gdyby stworzenie umiało płakać.
- Co się stało, głuptasie? - zapytałem.


Muszę przyznać, że wykreowanie tych dwóch postaci musiało przynieść autorce wielkie wyzwanie do pokonania, ponieważ dopełnienie ich do siebie aby stanowili jedną wspólną całość było ciężkie i żmudne. To zadanie Aneta Jadowska wykonała perfekcyjnie bowiem ta para to jedni z najlepszych bohaterów jakie dano mi poznać w książkowym świecie. 

Spotkanie z Anetą Jadowską i jej światem Nikity uważam za udane i mam nadzieję, że jeszcze nie raz powrócę do świata wykreowanego przez autorkę. Zawsze uważałam, że tego typu książki nie są moją mocną stroną, a ich przeczytanie sprawia mi ogromną trudność jednak ta seria była miłym zaskoczeniem. Nie ma tu mowy o czytelniczym zawodzie. Polecam. 

Moja ocena: 10/10



Często usłyszeć można między wierszami w kawiarni czy w parku na ławce jak serdeczna przyjaciółka radzi drugiej, aby ta przypadkiem nie wchodziła drugi raz do tej samej rzeki, bo zasługuje na kogoś innego. W lokalu przy barze kolega poklepuje kumpla mówiąc, że ten nadal kocha swoją byłą, bo przecież stara miłość nie rdzewieje. Koledzy z klasy spotkali się po latach nie mogąc od siebie oderwać wzroku, a przecież za szkolnych lat tak bardzo się nie lubili. On ciągnął ją ciągle za włosy, a ona na niego skarżyła. Istnieje wiele scenariuszy na dowód tego, że czasem potrzeba czasu, by pewne uczucia mogły rozkwitnąć. Często ludzie doświadczeni po latach mówią, dlaczego od razu nie mogliśmy zostać razem, tyle czasu bez siebie zmarnowaliśmy, ja rozwódka, ty wdowiec, przecież mogliśmy razem.. No właśnie, a jak było w książce Krzysztofa Piotra Łabendy?

Piotr Bonerski to główny bohater książki, którego poznajemy w momencie, gdy jest już dojrzałym mężczyzną, z pokaźnym bagażem doświadczeń i wspomnień, do których bohater często powraca zabierając nas do wyśnionego Paryża. Jako czytelnicy przechodzi przez etapy życia Bonerskiego próbując zrozumieć jego niecodzienne podejście do śmierci żony, poczucie ulgi, które zaczęło mu towarzyszyć. Z każdym krokiem zaczynałam go rozumieć, współczuć, ale także uważałam, że jako mąż powinien z szacunkiem podejść do zmarłej żony, godnie przejść, choć krótkotrwały okres żałoby bądź nosić ją w swoim wnętrzu. Mimo nieszczęścia, jakie mu czyniła każdego dnia, to i tak powinien podziękować.

Po śmierci Ewy Piotr postanawia oddać jej wszystkie rzeczy, aby wspomnienia po niej wyparowały jak zapach jej perfum na ubraniach. Wrócił do rytuału noszenia pierścionka z cykorią, którego sprzed lat zamknął w pudełku.

"Pierścionek z cykorią" to książka poruszająca, która pokazuje trudne relacje małżeńskie, rozmyślania nad prawdziwą miłością i jej sensem. Nie znajdziemy tu ckliwego romansu, szczęśliwego zakończenia czy burzy emocje, ale spokojne dryfujące po naszym umyśle uczucia mężczyzny.

Moja ocena: 8/10





Przyznać muszę, że jeszcze rok temu pałałam negatywnym stosunkiem do Wydawnictwa Psychoskok. Otrzymywane książki nie przypadały mi do gustu, zawierając ogromne mankamenty treściowe, ale także pod względem korekty. Zaprzestałam więc pobierania egzemplarzy recenzenckich, dlatego ogromnym zdziwieniem był dla mnie mail odnośnie do współpracy patronackiej. Postanowiłam jednak nie żywić urazy i ponownie sięgnąć po składane mi propozycje. Tym razem mile zaskoczona przyznać musiałam na głos, że wydawnictwo ogromnie podniosło poprzeczkę na wielu polach. Cieszę się, że tak sprawnie zaczęło się rozwijać i wydawać coraz lepsze propozycje dla nas.

Maja Chmiel
Zadebiutowała powieścią "Sięgając marzeń" poruszającą ważne aspekty życia z dużą dozą humoru. W tym samym roku wychodzi kolejna powieść autorki "Zespół Downa... Trudniejsze życie, piękniejszy świat " - przepiękna i bardzo osobista historia o chłopcu z Zespołem Downa oparta na faktach.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakiś czas temu postanowiłam posegregować recenzje pojawiające się na stronie. Oprócz ogólnego zbioru recenzji zadbałam, by wyodrębnić poezję dla wrażliwych duszą oraz coś dla najmłodszych czytelników i ich rodziców. Od zawsze zakładałam sobie, że mój blog będzie uniwersalny i każdy odnajdzie na nim treści dla siebie. Przyznać muszę, że była to dobra decyzja, ponieważ ostatnio do moich zbiorów dołącza wiele tomików oraz książek dla dzieci. Choć sama jeszcze ich nie mam to posiadanie dwóch, małych chrześniaków zobowiązuje.


Książka Mai Chmiel doskonale wpasowuje się do kategorii dziecięcej, choć to zbiór zarówno dla najmłodszych jak i starszych odbiorców. Ten niewielki zbiorek przyjął formę nie do końca bajek czy opowiadań, a krótkich form, który poprzez przyjazne zwierzęta i zabawki przedstawia świat trudny i rzeczywisty. Na co dzień co drugie chore dziecko spotyka się z odrzuceniem ze strony środowiska, a nawet najbliższego, rodzinnego grona. Zawsze, gdy na naszej drodze pojawiają się rzeczy bądź osoby różniące się od nas niemal w każdym calu to otrzymują od nas etykietę dziwactwa, nienormalnego zjawiska, ale nikt z nas nie zastanawia się nawet, że to wyjątkowe, ciekawe osoby czy nowe, interesujące i fascynujące zjawiska.

Po skończonej lekturze na długo ogarnęła mnie fala wielu refleksji i nieskończonych myśli. Często tak wiele wymagamy od naszych pociech, a sami jako dorośli ludzie nie potrafimy okazać empatii, zrozumienia. Dobrze, że powstają książki takie jak ta, bez nich całkowicie zatracilibyśmy poczucie człowieczeństwa i jego znaczenia. Zbyt szybko gnamy do przodu, a zbyt mało poświęcamy prostym gęstą. Pani Maju-dziękuję za tę dozę uczuć i świadomości, to piękna książka.

Moja ocena: 9,5/10















Książka Marcie Steele zapowiadała się być kobiecą, ciepłą i romantyczną opowieścią, która rozgrzeje moje serce, po której jeszcze długo będę ją rozpamiętywać. Początek obiecywał mi miłosne rozterki i ogromny ból po stracie ukochanej osoby. Niestety wątek sklepu obuwniczego, który miał być przyjemnym, rozwijającym się stopniowo w tle okazał się na tyle dominujący, że zabił we mnie chęć dalszej kontynuacji tej opowieści, jednak postanowiłam dać jej szansę, czy słusznie? Do tej pory nie znałam samej autorki, jak i jej twórczości, nawet po skończeniu książki nie kusiło mnie, aby powiększyć swoją wiedzę. Spowodowane jest to stricte tym, że poczułam się trochę rozczarowana, tym co obiecywał mi opis, a tym, co otrzymałam.

Uważała, że romanse zwykle biorą się stąd, że jedna osoba nie jest w związku szczęśliwa. Gdyby ludzie byli szczęśliwi, nie schodziliby z drogi cnoty. Nie czuliby się jak złapani w pułapkę.


W sklepie obuwniczym, który już nie długo ma zostać zamknięty, pracuje trójka przyjaciół. Stopniowo poznajemy życie Riley, Dana i Sadie, którym w życiu prywatnym nie układa się zbyt dobrze. Każdy z nich jest na tyle przywiązany do swojego miejsca pracy, żeby za wszelką cenę dołożyć wiele starań, aby go uratować. Choć Riley nie jest właścicielką sklepu, to ona szczególnie stara się, aby nie znikł on całkowicie z rynku obuwniczego, ale czy skutecznie? W poprzedniej recenzji opisywałam wam bohaterkę, która została odrzucona w wieczór wigilijny. Tu spotykamy ten sam schemat, tylko Riley dowiaduje się o tym, że jej partner ma żonę i dzieci. To dla niej ogromny szok, po którym ciężko się jej podnieść. Dan natomiast przeżywa rozstanie z kobietą, o której myślał, jako przyszłej żonie. Szokiem okazuje się dla niego fakt, że ukochana go zdradziła. Nie potrafi jej zapomnieć, chociaż serce wciąż dyktuje swoje warunki. Sadie przeżywa żałobę po zmarłym mężu, wciąż nie może uwierzyć, że to już rok odkąd zostawił ją i córkę. Każde spotkanie z przyjaciółmi powoduje fakt, że wyraźnie odczuwa brak ukochanego. To on stanowił zawsze duszę towarzystwa, a każdy z wielką chęcią go słuchał. Jak widać naszych bohaterów łączy fakt nieszczęśliwej miłości oraz perspektywa utraty pracy. Czy poradzą sobie z okrutną rzeczywistością?


"Próbując wdrożyć plan ocalenia salonu, Sadie uświadamia sobie, że być może nastał czas na zmiany. Czy to możliwe, że utrata wszystkiego, co kocha, może być szansą na nowy, lepszy początek? Również w życiu Riley następuje przełom. Kobieta niespodziewanie spotyka na swojej drodze uroczego fotografa Ethana. Czy walka o ukochany sklep z butami może przynieść jej tak długo wyczekiwaną miłość? Czy szansa na nowe życie może być tuż za rogiem?


Magiczna opowieść dla każdej kobiety, która chce się śmiać i płakać oraz odnaleźć prawdziwe uczucie, przyjaźń, pasję i piękne buty." - opis. 


"Druga szansa" to mało wymagająca książka, która w moim odczuciu wypadła dość słabo. Mimo że bohaterowie posiadają ciężki bagaż doświadczeń, to brak im autentyczności i wyczucia, które spowodowałoby uwolnienie odpowiednich emocji. Łatwo było przewidzieć dalszy bieg zdarzeń, a fabuła czasem wnosiła niewiele do życia bohaterów. Irytujące bardzo były również postacie nowego szefostwa, czyli córki zmarłego właściciela i jej partnera. Kobieta totalnie nieznająca się na biznesie próbowała zepsuć nie tylko ledwie funkcjonujący sklep poprzez wprowadzanie wysokich cen i mało modnych butów, ale także więzi łączące tę trójkę. Myślę, że autorka posiadała świetny pomysł na książkę, który w pewnym czasie uległ rozjechaniu poprzez podejmowanie każdego bohatera jako głównego i jeszcze kluczowy wątek butów. Książka jest krótka więc z łatwością, można było poświęcić jej więcej czasu i dopracowanie w kilku następnych stronach.

Czasami nie ma sensu wracać co przeszłości. Niektórych rzeczy nie da się naprawić.

Oceniam ją przeciętnie, na pewno wypadnie dobrze w oczach tych osób, które lubią lekkie, niezobowiązujące lektury. Mnie nie przekonała, mój apetyt urósł w miarę jedzenia, kiedy przeczytałam początek, a niestety z kolejnymi kartami byłam coraz bardziej głodna.


Moja ocena: 5/10

Patrycja Łazowska

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.